Oszczędności w czasach zarazy
Sytuacja finansowa strasznie pogorszyła się w dzisiejszych czasach. Pandemia to nie jedyna rzecz, która rujnuje nasze finanse, gospodarkę oraz miejsca pracy i firmy, a co za tym idzie, źródło naszego dochodu i oszczędności. Utrudnianie życia kolejnym gałęzią gospodarki w połączeniu z największą inflacją w całej Unii Europejskiej sprawia, że posiadanie oszczędności stało się nie tylko trudne, ale też niekoniecznie opłacalne. Co więc powinniśmy zrobić z pieniędzmi?
Dlaczego nasze oszczędności są zagrożone?
Głównym powodem jest coraz większa inflacja. Dlaczego ona rośnie? To proste, inflacja pojawia się wtedy, gdy ilość pieniędzy w obiegu jest większa, niż ilość dóbr, które można za nie kupić. Im większa ta przepaść, tym większa inflacja. Tak się składa, że nasz ratował ludzi bliskich bankructwa (a przynajmniej twierdził, że tak robi) i robił to w chyba w najgorszy możliwy sposób, jaki się dało. Dodruk pieniędzy, które nasz rząd ot, tak rozdawał tym, którzy się po nie zgłosili, twierdząc, że gdyby nie wirus, to by te pieniądze mieli.
Jednocześnie, nasz rząd zabraniał ludziom normalnie pracować. Zamykanie kolejnych to gałęzi gospodarki i coraz mocniej utrudniające życia obostrzenia sprawiły, że na rynku ubyło rzeczy, na które te pieniądze dało się wydać. Połączenie tych dwóch rzeczy dało efekt bardzo potężnej inflacji. Coraz większa ilość wydrukowanych pieniędzy bez pokrycia, w połączeniu z coraz mniejszą ilością usług i przedmiotów sprawiły, że nasze oszczędności zaczęły z miesiąca na miesiąc tracić na wartości, bo im większa inflacja, tym mniej da się kupić za daną ilość pieniędzy.
Co powinniśmy robić z naszymi pieniędzmi?
Wiele ludzi zaczęło wydawać swoje pieniądze jak opętani. W końcu, jeśli nie wydasz ich w tym miesiącu, to mimo posiadania tej samej ilości pieniędzy, za miesiąc kupisz za nie mniej. I to sporo mniej, jako że aktualna inflacja jest naprawdę wysoka. Jest ona na tyle duża, że jej realny rozmiar podawany przez rząd w statystykach, jest zaniżony o kilka punktów procentowych, żeby ludzie nie zaczęli panikować. Niestety z takim podejściem, są pewne problemy, o których trzeba wspomnieć. Pierwszy jest taki, że nie zachowując pieniędzy na później, możemy obudzić się z jedną nogą w grobie, gdy okaże się, że nagle pojawił się jakiś ważny wydatek wymagający natychmiastowego pokrycia, np. operacja medyczna.
Drugim problemem takiego podejścia jest to, że sami się do tej inflacji przyczyniamy, wprowadzając jeszcze więcej pieniędzy na rynek. Choć jest to trochę słaby argument, żeby przestać to robić, bo samemu inflacji się nie powstrzyma, więc jedna osoba wydająca tak mało, jak się da, kraju nie uratuje. Czy powinnyśmy więc żyć tak, jakby jutra miało nie być, skoro nasze pieniądze nie mają innego zastosowania, niż wydanie ich od razu na jakąś rozrywkę, jedzenie lub inną atrakcję? Oczywiście, że nie.
Spłacanie swoich kredytów, rat i innych długów
Jedną z najlepszych rzeczy, jaką możemy zrobić, w celu zainwestowania w przyszłość, to spłacenie aktualnych zobowiązań finansowych. Jest to bardzo istotna kwestia, jeśli planujemy uniknąć w przyszłości bankructwa i utraty dobytku swojego życia. Dlaczego? Najlepszym sposobem państwa, na walkę z inflacją, to podniesienie stóp procentowych. Im mocniej się je podniesie, tym mocniej zachęci się ludzi to zachowania pieniędzy na później. W jaki sposób? A no taki, że podnosząc te stopy, trzymanie oszczędności w banku zacznie się opłacać, a im bardziej się opłaci, tym więcej osób to zrobi. Tym sposobem zmniejszy się prędkość pojawiania się na bieżąco pieniędzy w obiegu.
Jak się to ma do naszych dóbr i ich potencjalnej utraty? Podniesienie stóp procentowych spowoduje nie tylko podniesienie procentu lokat i innych sposobów zarabiania na trzymaniu pieniędzy w banku. Podniesienie tych stóp podniesie też wszystkie miesięczne odsetki które mamy do zapłacenia. Jeśli ktoś żył ponad stan i miał idealnie wyliczone, ile musi mieć pieniędzy, żeby starczyło mu na opłatę kredytu, to może się naprawdę nie miło zaskoczyć. Żeby zachęcić ludzi do trzymania pieniędzy w banku, to oprocentowanie musi być większe, niż inflacja, więc można się spodziewać nawet 20%.
Wyobraź to sobie czytelniku, z twojej miesięcznej raty, która wynosiła 2500 zł, po próbie uratowaniu kraju przez nasz niekompetentny rząd, nagle robi się rata wysokości 2910 zł. Jeśli prowadziłeś bardzo nieroztropny tryb życia, nie myśląc o jutrze, to jutra dla ciebie faktycznie może nie być. Szczególnie że dzisiaj wiele osób rzuca się na kredyty dla kupienia naprawdę nieistotnych rzeczy, które mogły poczekać. Te 20%, o ile, o tyle rząd podniesie oczywiście, to w przypadku niektórych utracjuszy, może być to nawet wzrost opłat wysokości tysiąca złotych.
Nagły wzrost kredytów a utrata wszystkiego
Najgorszym co może się zdarzyć przez nagły wzrost naszych rat, to niespłacanie kredytu hipotecznego. Niektóre osoby nie zdają sobie sprawy z tego, jak może być to groźne. Kredyt hipoteczny to wzięcie konkretnej ilości pieniędzy i danie swojego domu w zastaw. Jeśli przestaniesz spłacać raty tego kredytu, to bank może uznać, że chce natychmiastowej spłaty całego kredytu. Mało kto z nas dysponuje takimi potężnymi pieniędzmi, więc zakończy się to prawdopodobnie odebraniem tego, co było pod zastaw, żeby bank odzyskał stracone na was pieniądze.
A przynajmniej większość osób myśli, że właśnie na tym się to skończy. Niestety, ostatnio mamy strasznie nieciekawą sytuację na rynku nieruchomości. Cena mieszkań potrafi być bardzo zmienna, a ostatnio strasznie się wacha. Jest to w sporej mierze spowodowane tym, że przez działania naszego rządu, wielu ludzi potraciło mieszkania, a co za tym idzie, pojawiło się wiele okazji do kupienia domów za nie duże pieniądze. Efektem tego jest spadek ogólnej ceny nieruchomości. W jaki sposób przekłada się to na twój kredyt hipoteczny?
Jeśli wziąłeś na swoje mieszkanie 500 000 zł, to znaczy, że mniej więcej tyle wart było zakupione twoje mieszkanie. Rzecz w tym, że teraz może być wart znacznie mniej, przykładowo, 400 000 zł. Jak to się ma do odebrania ci mieszkania? Zabranie ci domu, nie pokrywa kosztu całego długu, który zaciągnąłeś. Tak więc tracisz nie tylko mieszkanie, ale zostaje ci jeszcze 100 000 zł do spłacenia w trybie natychmiastowym. Więc poza mieszkaniem, zabiorą ci jeszcze wiele innych rzeczy. Miałeś kupioną działkę na budowę nowego domu dla członka swojej rodziny? Nie zdziw się, jeśli ją też stracisz. Jeśli nie była ona dość duża, to mimo wszystko mogą ci jeszcze zabrać samochód i inne rzeczy.
Potencjalna pułapka podająca się za deskę ratunku
Niektóre osoby mogą skusić się w takiej sytuacji na wakacje podatkowe, ale to pułapka, która może nas jeszcze mocniej zrujnować, dla tego trzeba z nich korzystać w ostatecznej ostateczności lub najlepiej wcale. Oferty tego typu wakacji mogą być różne i mało która nas nie pogrąży w przyszłości. Niektóre z nich działa ją tak, że te pieniądze, których teraz nie płacimy, zostaną nam doliczone do kredytu. Inne mogą zmusić nas do płacenia odsetek, zwalniając nas tylko i wyłącznie z długu właściwego.
Żeby zrozumieć problem tego rozwiązania, trzeba sobie uświadomić, ile wynosi odsetka, a ile faktyczna kwota, która idzie na spłacanie kredytu. Może się okazać, że do spłacenia ubywa nam wtedy tylko 300 zł, a co najgorsze, płacimy wtedy odsetki za darmo. Tak więc, w każdym możliwym rozrachunku, rośnie nam końcowa ilość pieniędzy, którą wydamy na spłacenie kredytu. Dodatkowo opóźniamy, nastanie dnia, w którym w końcu uwolnimy się od kredytu. Jeśli twój kredyt miał się skończyć w wieku 68 lat, to może się nagle okazać, że będziesz go płacić nawet do wieku 74 lat.
Najlepszym więc, co możemy zrobić z nadprogramową gotówką, to wydanie jej na szybsze spłaty zaciągniętych kredytów. Najlepiej zacząć oczywiście od tych najmniejszych, żeby jak najszybciej pozapinać do końca jak najwięcej należności. Dodatkową zaletą takiego działania jest to, że można na tym zarobić. Niektóre płatności długo terminowe przewidują zwrot pieniędzy z odsetek, które byśmy wydali, płacąc te pieniądze co miesiąc.