Kryzys na rynku finansowym w Stanach Zjednoczonych odbił się echem na całym świecie. Nawet osoby, które nie były wtedy kompletnie zainteresowane rynkami finansowymi zaczęły drżeć o swoje środki, kiedy usłyszały o tak zwanym pęknięciu bańki spekulacyjnej w USA. Na czym jednak dokładnie opierał się ów kryzys, który na szczęście Polskę dotknął jedynie w niewielkim stopniu.
Kredyty hipoteczne dla każdego
Firmy specjalizujące się w udzielaniu kredytów hipotecznych na początku tego wieku w Stanach Zjednoczonych zaczęły być bardzo mało wybredne co do swoich klientów. Zaczęto udzielać kredytów osobom bez zdolności finansowej. Jako, że kredytobiorcy byli niewypłacalni, pożyczki przestały się spłacać, co zaowocowało z początkiem roku 2007 upadkiem kilku największych przedsiębiorstw finansowych tego typu, co jednak nie zniechęcało kolejnych inwestorów, którzy, w razie niepowodzenia windykacji, liczyli na przejęcie nieruchomości. Pomysł może nie byłby aż tak tragiczny, gdyby nie nagłe spadki cen nieruchomości. Wartość domów, kupionych w okresie hossy na rynku, nie były w stanie pokryć długów, osób, które je kupiły.
Giełda papierów wartościowych
Giełda papierów wartościowych przypomina trochę kryzys. Kupujemy akcje firmy, mając nadzieję, że popyt na nie wzrośnie, co przyniesie nam zyski w przyszłości. Eksperci oceniają, że w roku 2007 w USA, nastroje były aż nadto optymistyczne. Ceny akcji rosły w zatrważającym tempie. Inwestorzy kupowali, nie zawsze zdając sobie sprawę, że samym kupowaniem sztucznie zawyżają wartość akcji.
Dywersyfikacja
Zasady ostrożnego i bezpiecznego inwestowania uczy nas dywersyfikowania ryzyka, czyli trzymania naszych środków w kilku portfelach. Wtedy na przykład jesteśmy mniej wrażliwi na takie zwroty akcji, jakie miały w styczniu 2008 roku, kiedy gwałtownie wzrosły ceny surowców. Bańka pękła, rząd Stanów Zjednoczonych przyznał o problemie z kredytami hipotecznymi. Zrozumiałe, że w dobie kryzysu, kiedy gospodarka nie napędza się tak szybko, jakbyśmy tego oczekiwali, ludzie chcąc ratować swoje majątki, lokują je w rzeczy bardziej trwałe, teoretycznie ulegające mniejszym spadkom i wzrostom, czyli bardziej stabilne. A że na giełdach już tak jest, że im więcej osób chce coś kupić, to cena tego rośnie, Amerykanie musieli się pogodzić z faktem, że cena baryłki ropy na Dow Jones z początkiem 2008 roku przekroczyła poziom 100 dolarów za sztukę.
Jako, że wszystko, co się dzieje w supermocarstwie Ameryki Północnej kładzie się cieniem na gospodarce całego świata i ze względu na kilka nieprzemyślanych decyzji ludzi od rynków finansowych w Europie, rozpoczął się kryzys ogólnoświatowy. Choć mówi się, że po kilku latach został on zażegnany, to w dalszym ciągu tu i ówdzie słyszy się, że jego skutki w USA są tam odczuwalne po dzień dzisiejszy.